Jan Klimaj przeszukał rodzinne archiwa i zebrał najważniejsze informacje o zasłużonym Wielkopolaninie, który na miejsce swojego dorosłego życia wybrał Piekary Śląskie i spędził w nich ponad 50 lat.
Katyń, Starobielsk, Kalinin to słowa, które do dziś są nierozłącznie kojarzone z wielką tragedią narodu polskiego. Zbrodnia katyńska, która stała się jednym z symboli martyrologii, nie była tragedią wyłącznie jednostek i ich rodzin – była olbrzymim ciosem dla polskiego społeczeństwa i przyszłych losów kraju. Kraju, który w ten sposób stracił bezpowrotnie inteligencję, doświadczonych wojskowych i funkcjonariuszy służb porządkowych, którzy mogliby jeszcze długo pracować dla ojczyzny.
Poniższy artykuł jest owocem kilkuletniej pracy, a sam proces kompletowania materiałów zajął setki godzin. Dzięki tej pracy udało się udostępnić Państwu największe kompendium poświęcone piekarskiej policji z okresu II Rzeczpospolitej. Rzecz jasna, poniższy artykuł nie wyczerpuje tematu i wraz z przypływem nowych materiałów będzie uzupełniany. Temat Policji Województwa Śląskiego jest niezwykle ciekawy, a przy tym praktycznie zapomniany. Funkcjonariusze policji stanowili ład i porządek w trudnym okresie powstawania państwa polskiego z popiołów, kiedy wszechobecna bieda i nędza mieszkańców prowadziła na drogę występku i przestępstwa.
Wśród mas zawsze znajdą się osobistości wybitne, niezastąpione, wyróżniające się swoją charyzmą i pracowitością, a mimo to zapomniane. Wiele z nich urodziło się na terenie obecnych Piekar Śląskich. Czy tego chcemy czy nie, historia, o której na co dzień zapominamy, wciąż ma wpływ na nas jako jednostki, ale i na całe społeczności.
Jednym z wielkich tamtych lat był August Glazowski - człowiek, który całe swoje życie poświęcił pracy niepodległościowej. Swym zapałem przyciągał do siebie innych. To w jego kamienicy przy ul. Kalwaryjskiej w Piekarach Śląskich spotykali się Wawrzyniec Hajda, Maksymilian Jasionowski, Franciszek Gracek, Jan Przybyłek, Karol Cisek i inni. Mieli oni nieoceniony wkład w umacnianie polskości na Górnym Śląsku, a ich działalność znacząco wykraczała poza granice naszego miasta.
Poniższy artykuł Karola Chwastka ze Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności jest najlepszym przykładem, że nic w historii nie jest biało-czarne. Karol przedstawia Państwu historię krewniaka, Józefa Wydry, powstańca i późniejszego policjanta. Człowieka zasłużonego w czynie powstańczym, który po trzech powstaniach śląskich musiał walczyć ze swoimi słabościami, by odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
5 maja 1929 roku umiera Emil Wartini. Wraz z nim odchodzi bezpowrotnie jedna z barwniejszych kart w historii miasta Piekary Śląskie.
Wiele aspektów życia i działalności Wartiniego do dziś pozostaje owianych tajemnicą, lecz dzięki aktom Sądu Powiatowego w Tarnowskich Górach i Archiwum Państwowego w Katowicach podejmujemy próbę przybliżenia jednego z nich: śmierci i testamentu.
Śmierć fizyczna nie kończy życia człowieka, ono trwa dopóki trwa o nim pamięć. W sztafecie pokoleń procesem naturalnym jest zacieranie pamięci o naszych przodkach. Czasem zgłębiając przeszłość doszukujemy się imion i nazwisk naszych wstępnych, lecz to są tylko puste informacje. Dopiero poznanie charakteru danego człowieka, jego pragnień ale też i zmartwień pozwala nam wyrobić sobie bardziej emocjonalny stosunek czy to pozytywny czy też negatywny. Jednymi z najlepszych źródeł, które mogą nas do tego przybliżyć są listy, często bardzo intymne i osobiste. I ku zdziwieniu możemy stwierdzić, że choć od powstania listów minęły dekady to kierujemy się podobnymi zasadami co nasi przodkowie, dzielimy te same wady i zalety. Różnią nas tylko realia, w których przyszło nam żyć. Zagłębiając się w lekturę listów możemy poznać nie tylko tych ludzi, ale także możemy przenieść się w czasy w których przyszło im żyć, a dzięki temu możemy je lepiej zrozumieć. Zapraszamy Państwa do lektury listów Pawła Słani, człowieka niezwykle inteligentnego, którego, pełne perspektyw, życie przerwała tragiczna śmierć w katyńskiej ziemi.
Zaryzykujemy stwierdzenie, że niewielu piekarzan kojarzy postać ks. Norberta Bonczyka. A przecież jeszcze przed wojną był on patronem ulicy w centrum Szarleja. Swą posługę kapłańską prowadził również w Piekarach. Ks. Bonczyk był nie tylko kapłanem, ale i literatem i do tego niezwykłym. Zapraszamy dziś na opowieść o księdzu Norbercie. Opowieść pióra prawdziwego znawcy tematu: Krzysztofa Piotrowskiego, autora książki i kilku artykułów poświęconych pamięci ks. Norberta Bonczyka.
Był rok 1926. Mieszkańcy otrząśniętych po zawierusze I wojny światowej miejscowości: Wielkie Piekary, Szarlej, Brzozowice, Kamień, Kozłowa Góra, Brzeziny Śląskie, Józefka i Dąbrówka Wielka nie wiedzieli jeszcze, że z biegiem lat wspólnie utworzą jeden trwały organizm miejski. Nie wiedzieli również, że po 94 latach, dzięki nowoczesnym technologiom współcześni mieszkańcy miasta, z wypiekami na twarzy, będą odkrywać pożółkłe strony największej na świecie kartki z życzeniami, którą stworzyli razem z 5 milionami swoich rodaków, z okazji 150. rocznicy ogłoszenia amerykańskiej Deklaracji Niepodległości.
Przy osiedlu Sowińskiego w Piekarach Śląskich, tuż za przystankiem w stronę Szarleja, z ziemi wystaje fragment muru. Nienachalny i niski – nie rzuca się w oczy. Łatwo go przeoczyć. To właśnie w tym miejscu stał dom, gdzie urodził się i dorastał Ryszard Dyrgałła.