„Ludzie sarkali i szemrali” - początki klasztoru w Dąbrówce Wielkiej

Siostry Boromeuszki w Dąbrówce Wielkiej zwykły prowadzić kronikę klasztoru od jego założenia w roku 1900. Na karcie z rokiem 2025, będą mogły napisać: “koniec”. W 125 rocznicę założenia, siostry Boromeuszki sprzedały swoją posiadłość i opuszczają bowiem Dąbrówkę Wielką na dobre.

Strona tytułowa kroniki zgromadzenia w Dąbrówce Wielkiej.
Źródło: Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boremeusza w Mikołowie.

Historię zgromadzenia w Dąbrówce Wielkiej otwiera przybycie w roku 1854 rodziny Waniek. Jan, urodzony w Nowych Reptach, był sztygarem i technikiem wiertniczym. Kierował pracami poszukiwawczymi nowych złóż na terenie Dąbrówki Wielkiej, a jako sztygar otworzył kopalnię „Samuelsglück”. Następnie przejął dostawy rudy dolomitowej i glinkowej z pól znajdujących się w Dąbrówce, które trafiały do wielkich pieców huty „Laura”.

Jego postać przewija się w kronice klasztoru sióstr boromeuszek jako ojca fundatorki. Nie szczędzono mu pochwał. Pisano, że był „człowiekiem o dużych zdolnościach i prawego charakteru, głęboko wierzącego katolika, który w niedługim czasie zyskał zaufanie i przywiązanie miejscowych mieszkańców”. W 1873 roku został naczelnikiem gminy i zaangażował się w budowę kaplicy w Dąbrówce.

Jego żoną była Józefina z domu Peichel, również bardzo religijna. Wkrótce po osiedleniu się w Dąbrówce urodziła jedyne dziecko – córkę Marię, późniejszą żonę Augusta Kascha, sekretarza hutniczego i protestanta z wyznania. Małżonkowie zamieszkali w Siemianowicach Śląskich, gdzie przyszły na świat ich dzieci: Marta, Wilhelm, Maria Magdalena (zmarła w młodym wieku) oraz najmłodsza Elżbieta.

W roku 1897 Marta Kasch, córka Marii i wnuczka Jana Wańka, wstąpiła do klasztoru sióstr boromeuszek. Jej matka, za zgodą dzieci, przekazała wówczas rodzinny dom w Dąbrówce Wielkiej na własność zgromadzenia w Trzebnicy – jako posag dla córki. Trzy lata później, w roku 1900, spisano stosowną umowę (dziś niestety niezachowaną), w której zastrzeżono, że w przypadku ewentualnego wystąpienia Marty z zakonu, nieruchomość pozostanie własnością sióstr. Do tego nigdy jednak nie doszło – Marta przeżyła bowiem 62 lata życia zakonnego i zmarła w Bledzewie w roku 1962.

Parterowy dom rodzinny Waniek-Kasch w Dąbrówce Wielkiej, przekazany siostrom w posagu Marty Kasch.
Źródło: Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boremeusza w Mikołowie

Po przejęciu domu przez kongregację, Zarząd Generalny w Trzebnicy już 2 kwietnia 1900 roku zwrócił się do rejencji opolskiej o zgodę na założenie w Dąbrówce Wielkiej filii sióstr boromeuszek. Decyzja była pozytywna – 16 czerwca władze świeckie wydały dekret, który pozwalał na prowadzenie przez siostry posługi wśród chorych, otwarcie ochronki dla najmłodszych chłopców oraz szkółki robótek ręcznych dla dziewcząt. Nauczanie miało się odbywać wyłącznie po niemiecku, co wpisywało się w politykę państwową ówczesnych Prus. Dodatkowo zastrzeżono, że siostry opiekujące się chorymi zakaźnie nie mogą jednocześnie uczyć dzieci.

Mimo tych ograniczeń boromeuszki szybko zyskały ogromne znaczenie w życiu lokalnej wspólnoty. Prowadziły ochronkę i szkółkę, a przede wszystkim – opiekowały się chorymi i umierającymi. Do Dąbrówki przybyły 5 września 1900 roku, a pierwszą przełożoną placówki została s. M. Nikodema.

Już wkrótce okazało się, że stary parterowy dom nie nadaje się na klasztor. Belki nośne były przegniłe, dach przeciekał, a miejscowa społeczność nie spieszyła z pomocą. Sytuacja była tak trudna, że zarząd prowincjonalny w Trzebnicy zdecydował o zburzeniu domu i budowie nowego. Do Dąbrówki przysłano też nową przełożoną – s. M. Alojzję. W kronice klasztoru pisano o niej:

„Nowa przełożona przyjmując ciężar trudnych obowiązków na swoje barki, nie zlękła tych wielkich zadań, które ją czekały i którym też dzięki jej wrodzonej energii i wielkiej ruchliwości – szczególnie jednak rozpierana [...] łaską i pomocą Bożą podołać potrafiła. Stare przysłowie, kto buduje ten głoduje i bieduje, sprawdziło się i tutaj w całem słowa tego znaczeniu. Wielu z ówczesnych obywateli zacofanych w swoich poglądach i zapatrywaniu się na przyszłość, obserwując rozpoczętą budowę wskazującą w swoich rozmiarach na daleko obszerniejszy dom, w stosunku do starego szczuplejszego i niewygodnego domku serkali i szemrali, zamiast cieszyć się i pospieszyć z ofiarnym sercem i ręką do powstania pięknego dzieła, który służyć będzie na większą chwałę Panu Bogu i zbawienny pożytej tutejszym mieszkańców. […] W trudnym i ciężkim swoim położeniu Siostry Boromeuszki zniewolone były chwycić się żebraniny, pukać i kołatać od domu do domu by rozpoczęte dzieło jakoś ukończyć. Przyznać trzeba, że Siostry kwestujące po domach znalazły wiele współczujących ludzi, który z datkami nie skąpili i zakonnic z otwartem i szczerem sercem przyjmowali. Błogą działalność Sióstr w wiosce i parafii, zwłaszcza podczas zaraźliwej choroby Tężycy na początku bierz. stulecia przekonała wszystkich, zaimponowała i tym, którzy dotąd w nieprzychylnej sposób tłumaczyli sobie rację bytu takiej instytucji w swojej wiosce.”

Pomoc okazał też proboszcz ks. Jerzy Widera, który zachęcił mieszkańców do wsparcia. Konieczne było jednak także zaciągnięcie pożyczki w wysokości 10 000 marek.

Plany przygotował wrocławski architekt Schneider. W roku 1904 budowę ukończono, a na frontowej ścianie zawisł napis St. Josephs Stift. Budynek mieścił kaplicę, ochronkę, szkółkę robótek ręcznych i ambulatorium. Poświęcenia dokonał ks. Widera, a na pamiątkę wydarzenia wmurowano tablicę – dziś mocno zniszczoną. W roku 1911 do Dąbrówki wróciła także Maria Kasch, spędzając ostatnie lata życia w rodzinnej miejscowości.

Kiedyś: około roku 1910, źródło: internet / Dziś: grudzień 2017, autor: Leszek Bensz

Odzyskanie niepodległości przez Polskę w roku 1918 i przyłączenie w roku 1922 Dąbrówki Wielkiej do państwa polskiego zmieniło sytuację sióstr. Język polski stał się językiem nauczania, a jednej z sióstr powierzono etat w miejscowej szkole. Organizowano wystawy prac uczennic i zaczęto organizować również przedstawienia teatralne w sali teatralnej jednej z miejscowych oberży, na które zapraszano władze gminy, nauczyciela oraz miejscowego proboszcza. Przedstawienia zaczynały się sztuką religijną, po których następowały bardziej świeckie inscenizacje, a kończyły się barwnym korowodem i hymnem wieczornym. Po zakończeniu sztuki „[…] rozchodzili się uczestnicy prędko do domów, by nie zamącić niczem te miłe wrażenie i obrazy, odniesione z tak pięknego i budującego przedstawienia. W krótkich chwilach po zamknięciu sali teatranej zapanowała około oberży już zupełna nocna cisza – nie było hultajstwa ani biednych wykrzyków, ani żadnych bojek”.

W 1925 roku klasztor świętował uroczyście jubileusz 25-lecia istnienia. W 1925 roku klasztor obchodził hucznie swoje lecie istnienia. W obchodach tłumnie wzięli udział mieszkańcy Dąbrówki, a także władze świeckie, które ufundowały dla sióstr olejny obraz Serca Jezusowego.


Wspólne zdjęcie z okresu międzywojennego. Na dole trzecia od lewej siostra zakonna z Dąbrówki Wielkiej.
Źródło: Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boremeusza w Mikołowie

Okres dwudziestolecia międzywojennego jest czasem wyjątkowym dla sióstr, szczególnie życzliwie opisywanym w kronice klasztornej, z której dowiadujemy się że „Wtem to okresie czasu cieszyły się Siostry szczegolniejszą życzliwością z strony miejscowego ludu. Nie którzy mieszkańcy znajdujący się w dostatniejszych warunkach materjalnych przynosili do klasztoru znaczniejsze dary żywnościowe, jak św. p. rzeźnik Wincenty Koryciorz zaopatrzył klasztor przez długie lata na niedziele potrawami mieśnymi, zaś piekarz Mazur tygodniowymi chlebami i przecywem na niedzielę. Również piekarz Zborowski z sąsiednych Brzezin nie szczę dził z swoimi wyrobami dla Sióstr. W szczegolniejszy sposób opiekuje się mistrz stolarski pan Kloza również z Brzezin potrzebami klasztoru.” 

Ważną postacią pozostawała Maria Kasch – fundatorka klasztoru, która po przekazaniu domu zgromadzeniu aż do śmierci w 1936 roku wspierała siostry finansowo i duchowo. Choć znała gwarę śląską, do końca życia posługiwała się głównie niemieckim. Zachowała się relacja z lat 20., opisująca ją jako osobę „wysoką, smukłą, ubraną w czarną jedwabną suknię, zawsze pełną godności i elegancji”. Spoczywa na cmentarzu parafialnym w rodzinnej kaplicy.

Zachowała się relacja poświęcona Marii Kasch od osoby, która w 1927 roku uczęszczała do ochronki dla dzieci: “Mając cztery lata, w 1927 roku chodziłam już do ochronki. Podczas ładnej pogody wszystkie dzieci wychodziły na podwórko. Wtedy to widywałyśmy mieszkającą w klasztorze fundatorkę. Wysoka, smukła, mocno starsza już osoba, powoli wychodziła z drzwi, przechodząc obok nas i kierowała się ku drodze. Ubrana była w czarną jedwabną, długą do kostek suknię. Na głowie nosiła zdobiony koronkami czepek z czarnego błyszczącego jedwabiu, który mocno kontrastował z jej biało-srebrnymi falistymi włosami. Emanowała od niej godność i elegancja. Będąca z nami opiekunka siostra Ilidia zaintonowała pozdrowienie: Niech będzie po chwalony Jezus Chrystus, na co starsza pani łagodnie odpowiadała: Na wieki wieków. Amen.” 

Zdjęcie komunijne z Dąbrówki Wielkiej z 1964 roku
Źródło: Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boremeusza w Mikołowie


Tekst w zmienionej formie pojawił się w piśmie “Fax Historica”, T. 4, Katowice 2017.

 

Copyright © Free Joomla! 4 templates / Design by Galusso Themes